
Rutyna w małżeństwie
Ewa i Beata zaprzyjaźniły się już w szkole podstawowej, później wybrały to samo liceum, a w trakcie studiów każdą wolną chwilę spędzały ze wspólną paczką. Prawie jednocześnie wyszły za mąż za swoje wielkie miłości. Po siedemnastu latach od momentu, gdy stanęły na ślubnym kobiercu nadal są najlepszymi przyjaciółkami. Różni je jedynie stopień odczuwanej satysfakcji z małżeństwa. Obie wychodziły za mąż z nadziejami na wspaniałe życie, z obietnicą, że „z nami będzie inaczej”, słowem, że nie popadną w małżeńską rutynę. Przyjaciółki pracują zawodowo, mają dzieci, nawet mieszkają na tym samym osiedlu. Jednak to Beacie czegoś brakuje, nurtują ją wątpliwości, którymi w końcu, sprowokowana przez przyjaciółkę, się z nią podzieliła.
— Powiesz mi wreszcie dlaczego od dłuższego czasu jesteś jakaś zgaszona?
— Yhy ... tylko trochę mi głupio, bo u ciebie wszystko jest OK, więc ci nawet zazdroszczę. Chyba miałaś więcej szczęścia.
— Co ty wygadujesz? O co chodzi?
— Ty i Rafał zachowujecie się jakbyście poznali się kilka dni temu, wciąż szaleńczo zakochani. A my ... już nie jest jak dawniej. Byliśmy sobie tacy bliscy i wspaniale się razem bawiliśmy. Gdzie to się podziało? Z drugiej strony czuję, że nie powinnam się czepiać, Mirek ciężko pracuje, dba o dom i dzieci, pomaga w pracach domowych. Pomimo tego nie czuję się kochana, mam wrażenie, że już mu na mnie nie zależy. Może ma romans?
— Nie pleć bzdur! Jesteś genialną gospodynią, dobrą matką, wzorową pracownicą, powinnaś tylko trochę popracować nad swoim związkiem, ożywić go.
— Właśnie! Chcę czegoś więcej i nie mam pojęcia jak tego dokonać. Przecież nie powiem Rafałowi, że jestem sfrustrowana, że żyjemy obok siebie. Nie chcę, żeby czuł, że go krytykuję. Sama też się chyba pogubiłam. Gdy wychodzę z pracy zastanawiam się co zrobić na obiad, dlaczego kran znowu cieknie, czy dzieci odrobiły lekcje itd. A wieczorem obydwoje padamy zmęczeni. Z kolei w weekendy robimy porządki. Jeśli rozmawiamy to wyłącznie o pracy, dzieciach i finansach. Kiedyś nie mogliśmy się sobą nacieszyć! No i wstyd się przyznać ... ciągle się kłócimy o drobiazgi. Więc Mirek twierdzi, że jestem bezustannie naburmuszona. Nie tak to miało wyglądać! Jakbym skopiowała życie moich rodziców, a tak się zarzekałam! Gdyby tylko Mirek się zmienił sprawiłby mi tyle radości. Już nie pamiętam kiedy ostatnio dostałam kwiaty, ot tak, bez okazji czy zostałam zaproszona na romantyczną kolację, nie wspomnę o tym, że nigdy nie robimy niczego ekscytującego.
— Jeśli on cię nie zaprasza, ty zrób pierwszy krok.
— Sama nie wiem.
— A kiedy ostatnio flirtowałaś z Mirkiem?
— Ewka czy ty żartujesz? Miałabym flirtować z własnym mężem?! Pomyślałby, że oszalałam!
— Ja się nad tym nie zastanawiam. To działa! Przekomarzam się z Rafałem, okazuję mu względy, pokazuję, że jest dla mnie ważny i atrakcyjny. Zostawiamy sobie liściki, w ciągu dnia dzwonimy tylko po to, by przypomnieć o swoich uczuciach itp. Co w tym złego? Sama wiesz, że prawie nosi mnie na rękach i to po tylu latach.
— Faktycznie, przecież on praktycznie nie odrywa od ciebie ani rąk, ani wzroku! A przy tym potraficie się kłócić bardziej zażarcie od nas.
— Pewnie, ale umiemy się kłócić i godzić. Zawsze słuchamy, co druga strona ma do powiedzenia, staramy się zrozumieć jej punkt widzenia i trzymamy się tematu. O! Pamiętasz, gdy tydzień temu byłyśmy na zakupach kupiłam to koronkowe body?
— Jak mogłabym zapomnieć?! Zapłaciłaś za nie majątek i pewnie nigdy go nie założysz.
— I tu się mylisz ... pokaz mody był tego samego wieczora. Rafał był zachwycony. Koniec z tym wymądrzaniem! Mam pomysł! Wyskoczcie gdzieś sami na weekend.
— Nie zostawimy przecież dzieci. Moi rodzice są w sanatorium, a teściowie mają swoje problemy. No i finanse! Nie, to niemożliwe.
— Nie utrudniaj! Zostawicie Piotrusia i Dorotkę u nas, świetnie się dogadują z naszymi łobuziakami. Zapraszam was do naszego domku nad jeziorem, o tej porze roku stoi pusty.
— Ale...
— Nie ma o czym mówić! Wszystko załatwione. Musisz tylko pogadać z Mirkiem. Wspólny wyjazd dobrze wam zrobi i być może znów rozpali w was to, co głęboko ukryliście. A to będzie dopiero początek, tego, co jeszcze przed wami.
Udany, szczęśliwy związek nigdy nie jest dziełem przypadku! Ponadto ludziom, którzy dbają o swój związek i stale w niego inwestują łatwiej stawić czoło trudnościom. Początkowo w obydwu małżeństwach dominowała miłość i namiętność. Przytłoczeni codziennością, zestresowani pracą, finansami i wychowywaniem dzieci „zapominamy” o swojej połówce. Jeśli człowiek jest zadowolony ze związku mocniej się angażuje. Osoba, która czuje się odepchnięta i niedoceniona zazwyczaj odsuwa się jeszcze bardziej. Dodatkowo zanik poczucia bliskości wpływa na zmniejszenie zainteresowania seksem, co oddala od siebie partnerów. W ten sposób tworzy się błędne koło, które ktoś powinien przerwać, by nie doprowadzić do małżeńskiej katastrofy. Nikt nie potrafi czytać w myślach, często mąż nie ma pojęcia, że jego partnerka cierpi (a cierpi, ponieważ jakaś jej potrzeba nie jest zaspokojona). Rozczarowanie, wzajemne obwinianie z pewnością nie zmieni sytuacji. Nie czekaj aż partner zrobi pierwszy krok. Zainicjuj proces zmian. Istnieje duża szansa, że twój partner aktywnie się do niego włączy. Nagradzaj pożądane zachowania, zauważaj jego wysiłek, sprawiaj przyjemności. Każdy człowiek chce być zauważony, doceniony i pożądany. Wzajemna troska, okazywanie czułości (nie tylko w alkowie), zrozumienie, zaangażowanie, wrażliwość na uczucia i potrzeby drugiej osoby, drobne gesty, niespodzianki doskonale spajają związek. Mężczyźni są wzrokowcami, dlatego warto dostarczyć im rozkoszy dla oczu (ubiór, szykowna bielizna, fryzura, makijaż). Wspólne spędzanie czasu trzeba zaplanować. Jeśli chcesz być zgrabna i wysportowana znajdziesz czas, by regularnie ćwiczyć. Tak samo dobrze jest zarezerwować czas dla partnera. By podnieść temperaturę waszego związku nie musicie skakać na bungle (chyba, że zawsze o tym marzyłaś), kolacja przy świecach czy wzajemny masaż mogą być równie cenne i ekscytujące, wybór zależy wyłącznie od waszych preferencji. Kłócąc się o drobiazgi warto mieć w pamięci słowa Barbary De Angelis: „Przyczyną kłótni nigdy nie jest to, co nam się wydaje przyczyną. Kłócimy się, ponieważ nie czujemy się kochani, wspierani i rozumiani przez partnera”.
Artykuł ukazał się w czasopiśmie „Dobre Rady” 04/2006.